Z żalem zawiadamiamy o śmierci

ŚP. Grzegorza Ozimka

naszego kolegi, członka Chóru Akademickiego Uniwersytetu Warszawskiego
w czasach studenckich.
W Chórze UW śpiewał od 1968 do1981 roku,
ponadto w Warszawskim Chórze Nauczycielskim pod dyr. Andrzeja Banasiewicza,
Męskim Chórze Przyoperowym i Chórze Męskim Towarzystwa Śpiewaczego Harfa.
Był sympatykiem i uczestnikiem spotkań Towarzystwa Przyjaciół Chóru UW
oraz Chóru Amici Canentes.

Pogrzeb odbędzie się 18 stycznia br. (poniedziałek) o godz. 9.10
w kościele murowanym na Bródnie.

Zarząd TPChUW

Wiesława Korodkiewska

Z głębokim smutkiem żegnamy Ś.P. Wiesławę Krodkiewską, byłą wiceprzewodniczącą Rady Artystycznej Chórów Akademickich przy Radzie Naczelnej ZSP, wieloletnią Jurorkę Ogólnopolskiego Turnieju Chórów Legnica Cantat, twórczynię kantatowego seminarium dla dyrygentów, kierownika merytorycznego Studium Dyrygentów Chórów Polonijnych, członka Rady Artystyczno-Programowej Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Sakralnej „Gaude Mater. Chóralistyka była dla Niej pasją, pracą i wielką miłością. Rodzinie składamy wyrazy głębokiego współczucia.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w sobotę 14 grudnia 2013 w Warszawie, w Parafii Apostołów Jana i Pawła, ul. Kapelanów AK 2. Pragniemy przypomnieć tekst wystąpienia Wiesławy Krodkiewskiej wygłoszonego w dniu 15 kwietnia 2009 podczas Ogólnopolskiej Komisji Historycznej Ruchu Studenckiego ZSP. TPChUW zostało wtedy wyróżnione Dyplomem Honorowej Nagrody Ogólnopolskiej Komisji Ruchu Studenckiego za kontynuację tradycji zbiorowego śpiewania.

Szwagier. Tak go w chórze nazywaliśmy. Dlaczego? Najstarsi chórzyści tego nie pamiętają; każdy nowy adept wiedział, że Szwagier to Szwagier.

W kręgach turystycznych miał też przydomek "Mapista", że niby zawsze przy zwiedzaniu jakiegoś zakątka Ziemi "jeździł" nosem po mapie. Nosem, bo zawsze chodził zgarbiony, jakby przygięty do ziemi, a z wiekiem pochylał się coraz bardziej. Jego nieco groteskowa, charakterystyczna sylwetka sprawiała wrażenie, że zaraz się złamie; chudy, zgięty we dwoje, sprawiał wrażenie wiecznie niedożywionego, patrzącego "na księżą oborę". Poruszał się krokiem posuwistym, oczy patrzyły gdzieś w głąb siebie. Nie przeoczył jednak żadnego cudeńka przyrody czy architektury, a i dziewczynie umiał powiedzieć, że ładnie wygląda...

Jakiś wyjątkowo piękny portal w kościele (skończył historię sztuki), pole czerwonych maków czy zapierający dech widok z Kasprowego, wszystko go zachwycało. Potrafił jechać całą noc, by po uciążliwej wspinaczce spojrzeć ze szczytu na Tatry, podumać, ponapawać się pięknem przyrody i pospiesznie zejść do Kuźnicy, by zdążyć na nocny pociąg do Warszawy. Ten najtańszy, osobowy.

Spotykaliśmy go w całkiem niespodziewanych miejscach: znienacka wyłaniał się zza świerku na górskiej ścieżce, pojawiał na autokarowym parkingu w Wiedniu, gdzie chór po "tournee" miał kilkugodzinny postój w drodze powrotnej do Polski. Słaniał sie na nogach, więc ratowaliśmy go kanapką, herbatą z termosu, jabłkiem, co kto miał. Zjadał, wypijał, pogadał w swoim trochę niezrozumiałym języku (mówiliśmy: "Szwagier, wolniej", gdy w ferworze opowieści zaczynał mówić coraz szybciej i niewyraźniej) i ruszał dalej, zdążając do sobie tylko wiadomego celu.

Tak wędrował po Polsce i świecie, zatrzymując się to tu, to tam, u różnych, poznanych w czasie chórowych i nie chórowych podróży, ludków… Miał "płótno w kieszeni"; zawsze, zdało się, te same, workowate, pamiętające lepsze czasy spodnie, spraną koszulę. Prasówkę robił w MPIK-u, przy herbatce za 2,50zł (ech, czasy!).

Z okazji 70-tych urodzin Szwagra nasza ówczesna prezesowa, Marzena, urządziła mu piękny jubileusz z przygotowanym dla niego tronem i królewskimi insygniami. W prezencie dostał zimowy ekwipunek: wełniany sweter, czapkę, szalik. 

Był skromny, bardzo wrażliwy, łatwo się płoszył, jak ptak ze złamanym skrzydłem… Garnął się jednak do ludzi, by w końcu zostać samemu w tym smutnym miejscu, zwanym domem "spokojnej" starości... Zajęci swoimi Ważnymi Sprawami, zabiegani, zafrasowani, od czasu do czasu pytaliśmy siebie nawzajem: "Co u Szwagra? Jak się czuje?" Po czym pędziliśmy dalej. Kilkoro z nas troszczyło się jednak o niego: Ewa, Jasiek, paru innych....

Pamiętam, przed 15-tu laty Szwagier przyszedł na pogrzeb mojego Taty; chór wtedy nie mógł zaśpiewać. Ale Szwagier przyszedł. 

Nasze rodziny wiedziały, kto to jest "Szwagier", wszyscy, od dziadków po wnuków. Pytali: kto to jest? Szwagier. Ten z chóru? Z chóru. I wszystko było jasne.

Teraz nie ma Go już z nami… Właściwie nie ma Go już od kilku lat, od czasu, gdy zaczął odchodzić, zatopiony duchem już w innym, lepszym Świecie...? Odszedł na Połoniny. Na Niebieskie.

Wspomnienie Grażynki Pijet o Szwagrze

W Kościele św. Piotra i Pawła w Pyrach pożegnaliśmy 12 lipca br. naszego Przyjaciela i legendę Chóru UW - Jerzego "Szwagra" Czarnockiego, chórzystę o ponadczterdziestoletnim stażu w zespole, niestrudzonego śpiewaka, turystę i podróżnika, Człowieka o wyjątkowej wrażliwości. 

Żegnali Jurka zgromadzeni licznie przedstawiciele różnych pokoleń chórzystów i członkowie Towarzystwa Przyjaciół Chóru UW. Trzy chóry uniwersyteckie pod dyr. Iriny Bogdanovich zaśpiewały w czasie Mszy "Ave verum" Mozarta, psalmy Gomółki i utwory Wacława z Szamotuł, a na cmentarzu ulubioną "Kołysankę" Jana Maklakiewicza i "Polesia czar".

Jerzy Czarnocki, wilnianin, absolwent dwóch wydziałów Uniwersytetu Warszawskiego: historii oraz historii sztuki, pracował m.in. w Instytucie Sztuki PAN i w Centralnej Bibliotece PTTK przy ul. Senatorskiej w Warszawie. Był aktywnym członkiem Uniwersyteckiego Klubu Turystycznego "Unikat", przyjacielem Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich, wytrwałym uczestnikiem rajdów i wypraw turystycznych. Jako historyk sztuki był autorem publikacji o tematyce kulturalnej i historyczno-podróżniczej oraz kustoszem zabytków Mazowsza. W roku 1993 został uhonorowany Medalem Rektora UW za Zasługi dla Uniwersytetu Warszawskiego. W 2006 roku otrzymał tytuł Honorowego Członka Chóru UW. 

Odszedł od nas niestrudzony "wędrownik przez życie, przez świat, przez muzykę i przez serca ludzkie" - jak wspomina Przyjaciela Janek Kłoskowski. Żegnaj, Jurku, pozostaniesz w naszych sercach, będziemy Cię zawsze pamiętać. 

(M.L.)

"Kołysanka" muz. Jan Maklakiewicz Słowa: Konstanty Ildefons Gałczyński

Kochanie, moje kochanie,
dobranoc, już jesteś senna,
i widzę twój cień na ścianie,
i noc jest taka wiosenna.
Jedyna moja na świecie,
jakże wysłowię twe imię?
Ty jesteś mi wodą w lecie
i rękawicą w zimie.
Tyś szczęście moje wiosenne,
zimowe, latowe, jesienne,
lecz powiedz mi na dobranoc,
wyszeptaj przez usta senne:
Za cóż to taka zapłata,
ten raj przy tobie tak błogi?
Ty jesteś światłem świata
i pieśnią mojej drogi.

Nekrolog Jurka Czarnockiego

W piątek 12 lipca 2013 roku odbył się pogrzeb Jerzego Czarnockiego. Msza świeta żałobna odprawiona była w kościele pw. św. Piotra i Pawła w Warszawie _ Pyry przy ulicy Szumiącej a następnie urnę z prochami śp. Jerzego odprowadzono na cmentarz miejscowy do grobu rodzinnego. Na pogrzebie oprócz Rodziny zmarłego zgromadziła się duża grupa chórzystów z wielu pokoleń oraz przyjaciele i znajomi z różnych środowisk, w których Jurek był znany, lubiany i szanowany jako historyk sztuki, miłośnik śpiewu chóralnego, zamiłowany turysta i wierny przyjaciel. Podajemy materiał Pożegnanie Jerzego , w którym Majka Laskowska opisała uroczystości pogrzebowe oraz umieściła obszerne wspomnienie o Jurku. Wspomnienie o Jerzym Czarnockim nadesłane przez Alicję Czańko z Uniwersyteckiego Klubu Turystycznego UNIKAT jest interesujące szczególnie dla tych chórzystów, którzy nie znali Jurka jako niezwykłego turysty. Zdjęcia Jurka wybrane głownie z archiwów TPChUW ukazują różne momenty z długiego okresu, kiedy Jurek był wśród nas.